W czasach rosnącego bezrobocia wśród absolwentów wyższych uczelni coraz więcej młodzieży chciałoby studiować za granicą. Żeby jednak uzyskać taką możliwość i nie przepłacić, warto skorzystać z pomocy doradcy edukacyjnego.
Dominika chce zostać lekarzem. Wcześniej skończyła 2-języczne gimnazjum im. Batorego z wykładowym angielskim, a obecnie uczęszcza do 2-języcznego liceum, w którym za rok będzie zdawać maturę. Kocha kulturę anglosaską, którą miała okazję poznać dzięki licznym wyjazdom ze szkołą do Londynu, Oksfordu i Cambridge, i dlatego chciałaby tam kontynuować naukę. Niestety, jak rok temu starała się w ramach programu stypendialnego BAS (British Alumni Society) czyli Stowarzyszenia Absolwentów Uczelni Brytyjskich (więcej o jego działalności na stroniewww.bas.org.pl) o bezpłatny pobyt w jednej z renomowanych szkół średnich w Wielkiej Brytanii, noga powinęła się jej na personal statement,bo nie miała w tym zakresie żadnego doświadczenia.
Teraz nie chce ryzykować i dlatego postanowiła podjąć współpracę z programem edukacyjnym Young Talent Management (YTM), na który namiar znalazła w internecie. Jej dobrym duchem została Jolanta Kulik, pomysłodawczyni programu „Talenty
Smart Start”, w ramach którego przygotowuje się gimnazjalistów i licealistów do studiowania za granicą. W krajach wysoko rozwiniętych tego typu
doradztwo to już standard, w Polsce kiedyś zajmowały się tym poradnie doradztwa zawodowego, ale z czasem zniknęły z rynku, a nowy rodzaj biznesu zaczyna się u nas dopiero rozwijać. To dobrze, bo może przyczynić się do spadku bezrobocia wśród absolwentów wyższych uczelni, które obecnie przekracza 10 proc. i ciągle rośnie. Dlaczego? Powodów jest kilka. Z jednej strony to brak doświadczenia wymagany przez pracodawców, ale także światowy kryzys, który dosięgnął też Polski, a także zbyt duża liczba studentów na niektórych kierunkach (np. na Uniwersytecie Warszawskim dziennikarstwa uczy się w sumie na studiach dziennych i zaocznych aż 5 tys. studentów, z czego 90 proc. odpłatnie). Z drugiej, to totalne niedostosowanie do potrzeb pracodawców i nie chodzi tu tylko o kompetencje zawodowe, ale także interpersonalne i organizacyjne.
Studiowanie za granicą
Wcześniej Dominice wydawało się, że studiowanie za granicą graniczy z cudem ze względu na konieczność poniesienia ogromnych kosztów z tym związanych. Weźmy dla przykładu prestiżowy Uniwersytet Harvarda w Bostonie (USA), gdzie za rok nauki trzeba zapłacić 70 tys. USD, nie licząc kosztów pobytu, które wynoszą min. 1,5 tys. USD miesięcznie, co łącznie przekłada się na jakieś 85 tys. USD. A ponieważ studia trwają pięć lat, trzeba się liczyć, jak policzyła Dominika, z wydatkowaniem ok. 425 tys. USD, czyli prawie 1,3 mln zł, a na to mało kogo stać w naszym kraju. Jak się jednak okazało w trakcie rozmowy z przedstawicielem YTM, to wszystko prawda, ale nie do końca. Nie wszyscy bowiem wiedzą, że żeby studiować można dostać od uczelni kredyt, który zaczyna się spłacać dopiero wtedy, gdy zacznie się dobrze zarabiać (a jeśli nie, to uczelnia go umarza), a w Europie na wielu uniwersytetach można studiować za darmo, pod warunkiem jednak, że spełni się określone wymagania.
I program doradztwa edukacyjnego ma właśnie zweryfikować, czy kandydat te wymagania spełnia, a jeśli nie, wesprzeć go w przygotowaniach na ile to jest tylko możliwe. Dominiką przez najbliższy rok będzie się więc zajmowało aż siedem osób: doradca edukacyjny, trener rozwoju osobistego, specjaliści od kreowania wizerunku, prezentacji i autoprezentacji oraz retoryki, nie licząc regularnych zajęć z anglistą. Wszystko po to, by nauczyć młodego człowieka tego, co na rynku edukacyjnym jest najważniejsze poza wiedzą: sztuki autoprezentacji i walki na argumenty.
Program obejmuje młodzież od wczesnego gimnazjum, chociaż YTM oferuje też zajęcia dla młodszych uczniów typu Junior MBA, których celem jest rozwój samodzielnego i twórczego myślenia (dwa razy w miesiącu po 4 godziny po angielsku). W programie mogą też brać udział licealiści, ale powinni zacząć z niego korzystać najpóźniej w połowie 2. klasy, bo dokumenty do wybranych uczelni trzeba złożyć z dużym wyprzedzeniem. Przykładowo, jeśli chce się studiować w Wielkiej Brytanii, aplikacje można złożyć maksymalnie do 5 uczelni, przy czym na Oksford i Cambridge oraz wszystkie kierunki medyczne – do 15 października, na inne uczelnie i kierunki – do 15 stycznia, a na uczelnie artystyczne – do 15 marca. Kandydaci, którzy pomyślnie przejdą ten etap muszą jeszcze odbyć w siedzibie uczelni rozmowę kwalifikacyjną, która generalnie polega na udzieleniu odpowiedzi na pytanie, dlaczego chce się studiować w danym kraju, na tej akurat uczelni i ten właśnie kierunek. W tym także pomagają ludzie z programu, a z praktyki wynika, że szanse na przejście eliminacyjnego sita mają także ci, którzy nigdy wcześniej nie brylowali w szkole, o ile tylko okażą się wystarczająco interesujący dla komisji rekrutacyjnej. Interview odbywa się w ciągu 2 miesięcy od złożenia dokumentów, więc jeśli zakończy się ono niepowodzeniem, zawsze jest wystarczająco dużo czasu, by pogodzić się z
losem i złożyć stosowne dokumenty na polskie uczelnie.
Jak wygląda wsparcie
Na samym początku wraz z rodzicami ustala się działania, które mają zwiększyć szanse młodego człowieka w staraniach o przyjęcie na zagraniczną uczelnię. Czy zatrudniać trenera rozwoju osobistego, brać udział we współorganizowanych przez YTM i BAS co dwa miesiące debatach oksfordzkich, uczestniczyć w Klubie Przedsiębiorcy lub poznawać podstawy bankowości. Raczej nie można się obejść bez konwersacji w języku obcym, ale nie takich jak w szkole, nastawionych głównie na poznawanie gramatyki i słownictwa, tylko nakierowanych na sztukę przekonywania. W przypadku medycyny bezwzględnie konieczne jest też pogłębienie języka specjalistycznego, bo po dostaniu się na upragniony kierunek nie będzie na to po prostu czasu.
Zajęcia mogą się odbywać zarówno indywidualnie, jak i w grupach, a ich koszt zależy on od stopnia wsparcia, jakiego oczekuje się ze strony YTM. Większym zaangażowaniem trzeba się wykazać, gdy młody człowiek chce aplikować na Uniwersytet w Oksfordzie bądź w Cambridge, a mniejszym, gdy do którejś mniej znanej uczelni, np. w Szkocji. A zadaniem YTM jest w każdym przypadku skutecznie pokierować planem przygotowań: kiedy je zacząć, czego się uczyć, gdzie i do kiedy złożyć stosowne papiery. Samym rodzicom, zdaniem Jolanty Kulik, byłoby w tym rozeznać się dużo trudniej, bo nie dość, że muszą się oni zatroszczyć o finansowanie całego przedsięwzięcia (nawet jeśli latorośl będzie studiowała za granicą bezpłatnie, to koszty pobytu mogą sięgnąć 3 tys. zł miesięcznie, co przekłada się na 30 tys. zł rocznie i 150 tys. zł za cały okres nauki), to jeszcze są słabo zorientowani w potencjalnych możliwościach, jakie stwarza globalny rynek edukacyjny. Zagraniczne studia można bowiem wcześniej wesprzeć na wiele różnych sposobów, biorąc udział np. w konkursach dla młodych talentów organizowanych przez Lewiatana czy bezpłatnych kursach
online organizowanych przez wiele uczelni na całym świecie (za najbardziej popularne uchodzą te organizowane przez Courserę – więcej informacji na stronie
www.coursera.org) czy wspomnianym już wcześniej programie stypendialnym BAS. YTM specjalizuje się w gromadzeniu tego typu pożytecznych informacji i dzieli się nimi ze swoimi podopiecznymi na bieżąco.
Wiedza, to nie wszystko
YTM nie jest oczywiście w stanie zagwarantować, że każdy młody człowiek, który się do jego programu zgłosi, uzyska prawo studiowania za granicą na zasadzie automatu. Uczelniom w krajach wysoko rozwiniętych zależy na pozyskiwaniu indywidualności i trzeba je do siebie przekonać. Dlatego też pierwszym krokiem do podjęcia współpracy z YTM jest samodzielne napisanie listu motywacyjnego, który przekona zespół doradców edukacyjnych, że się taką indywidualnością już jest albo ma się na nią zadatki.
Najważniejsze w tym wszystkim jest to, by młody człowiek zrozumiał, że skończyły się czasy, kiedy studiowało się dla papierka bądź dla przyjemności. Przeciwnie, ten okres życia należy traktować jako długoterminową i świadomą inwestycję. Na rynku pracy jest bowiem coraz więcej absolwentów wyższych uczelni po 2-3 fakultetach, znających kilka języków obcych oraz mających doświadczenia zawodowe z pracy w różnych krajach. I o tym, czy się odpowiednią dla siebie pracę znajdzie, decyduje już nie sama wiedza, tylko to, czy umie się ją odpowiednio sprzedać. Praktyka YTM dowodzi, że najwięcej szans mają ci kandydaci, którzy nie tylko intensywnie się uczą, ale są też aktywni w innych obszarach życia. Udzielają się charytatywnie, działają w różnego rodzaju organizacjach, np. harcerstwie, czynnie uprawiają różne sporty, angażują się w wolontariaty. Uczelnie zachodnie, a potem pracodawcy dużo chętniej patrzą na takich kandydatów, bo wiedzą, że lepiej od innych zarządzają one własnym czasem,
sprawdzają się w grupie i potrafią rozwiązywać konflikty. I że warto na nich postawić.